Góry Stołowe 200906-13.06.2009 / 1 850 km


06.06  - sobota0 - 605 km (605 km)

Nasza pierwsza poważna wyprawa motocyklowa trwała tydzień, jej celem była Kotlina Kłodzka. Trasę z Gdańska do Kudowy Zdrój pokonaliśmy w ciągu jedenastu godzin (wliczając w to postoje). Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, a wyszło ….. ciężko, oj ciężko.  

Z domu wyruszyliśmy o 5:30. Niby świeciło słoneczko ale temperatura wynosiła 5 stopni C. Na autostradzie A1 (Gdańsk – Nowe Marzy) wyglądaliśmy jak głupi i głupszy w drodze do Aspen :).  

Pierwszy postój zrobiliśmy po minięciu Bydgoszczy. Śniadanko i gorąca kawusia rozgrzały nas i naładowały do dalszej jazdy. Postoje staraliśmy się robić średnio co 1,5 godz. Najgorsze było ostatnie 130km Wrocław – Kudowa Zdrój. Tyłki tak bolały, że ostatni postój na rozprostowanie kości zrobiliśmy jakieś 70 km od celu. 

Nie obyło się bez kryzysów po drodze a po dotarciu na miejsce nie bolały nas tylko włosy i paznokcie.
Z łatwością znaleźliśmy zarezerwowany nocleg, który znajduje się jakieś 300 metrów od granicy za która zaraz jest knajpeczka (czeska) którą odwiedziliśmy zaraz pierwszego wieczoru (płacić można w złotówkach). 

Okazało się, że czeskie czarne piwo i smażony ser mają zbawienne wpływ na nasze organizmy i bardzo przyspieszają regenerację. 

Adres miejsca noclegowego, które z czystym sumieniem możemy polecieć: 

www.uzdrowisko-kudowa.pl 

I nawet motocykl miał swój domek w altance przeznaczonej na grillowanie.

07.06 - niedziela (Kłodzko, Złoty Stok)605 - 745 (189 km)

Następnego dnia mieliśmy zamiar omijać motocykl z daleka, ponieważ 600 km podróży dało nam się we znaki. Prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne, więc kiedy rano zobaczyliśmy piękne słońce postanowiliśmy trochę zmodyfikować plany i pojechaliśmy do Kłodzka a stamtąd do Złotego Stoku. 

Główną atrakcją Kłodzka była twierdza i położone pod miasteczkiem podziemne tunele, ale warto również zobaczyć stare miasto z bardzo ładnym mostkiem i posłuchać hejnału z ratuszowej wieży. Wstęp do podziemnej trasy turystycznej kosztował 7 PLN, drogo jak na to co można zobaczyć. A same tunele powstały w trakcie prac zabezpieczających miasto przed katastrofami (działaniem wód gruntowych, nietrwałymi fundamentami oraz zawalającymi się korytarzami). 

Ciekawie wyglądają umieszczone mapki na ścianach ze schematem trasy podziemnej a obok jest zdjęcie z zaznaczonym miejscem na powierzchni pod którym aktualnie się znajdujemy. 

Za zwiedzanie twierdzy i podziwianie panoramy miasta z jej perspektywy trzeba zapłacić kolejne 7 PLN. Cena nie obejmuje wprawdzie przewodnika, ale można obejrzeć „przepiękną” wystawę szkła artystycznego, która nam skojarzyła się z kolekcją dzbanków i szklanek z lat siedemdziesiątych, którą zebrała ciocia za witrynką w segmencie. 

Twierdza Kłodzka i Labirynty (Kłodzko) - jest zabytkiem architektury militarnej. Pierwsze budowle obronne istniały na Górze Fortecznej już w IX w. Fortyfikacje ulegały ciągłej rozbudowie i zmianom. Największy rozkwit kłodzka fortalicja zawdzięcza Fryderykowi II Wielkiemu, który uczynił ją jednym z najpotężniejszych bastionów pruskiego Śląska. Za dodatkową opłatą kolejnych 7 PLN można obejrzeć jeszcze labirynt, ale nie skorzystaliśmy z tej opcji, ponieważ musielibyśmy czekać, aż zbierze się grupa 15 osób. 

Naszym zdaniem lepiej pojechać do twierdzy w Srebrnej Górze o czym będzie w dalszej części.
Więcej informacji na temat Kłodzka, twierdzy i podziemi: www.klodzko.pl
 

Zdecydowanie możemy polecić kopalnie złota w Złotym Stoku. Wstęp w całkiem przyzwoitej cenie  13 PLN, przewodniczka nie przynudzała i słuchało się jej z zainteresowaniem i można było poza sztabkami „złota” zobaczyć podziemny wodospad i wyjechać z kopalni kolejeczką. Kolejną atrakcja jest podziemny spływ ale jest tak popularny, że trzeba się na niego zapisać z dużym wyprzedzeniem. 

Historia eksploatacji złota w okolicy Złotego Stoku sięga pierwszego tysiąclecia naszej ery. Od tego czasu aż do lat dzisiejszych zdołano wydrążyć przeszło 300 km sztolni, szybów i chodników rozmieszczonych aż na 21 poziomach. 

Największy rozkwit górnictwa złota przypadł w Złotym Stoku na początek XVI w. 

W 1507 r. przeniesiono tu z Ząbkowic Śląskich mennicę książęcą i zaczęto bić złote dukaty. W drugiej dekadzie XVI w. zaczęły tu inwestować europejskie spółki górniczo-hutnicze. W tym czasie ze swoich prawie dwustu kopalń Złoty Stok dostarczał około 8% całej europejskiej produkcji złota. 

Złoto ze Złotego Stoku miało znaczący udział w historii świata. Fuggerowie, wieloletni właściciele tutejszych kopalń i hut wspierali swym złotem królową hiszpańską Izabelę, która mogła dzięki temu sfinansować wyprawę Krzysztofa Kolumba, zakończoną odkryciem Ameryki. Niejakie udziały miał tu słynny rzeźbiarz Wit Stwosz. 

Sławę kopalniom złotostockim przyniósł pierwszy na świecie odstrzał skał przy pomocy czarnego prochu strzelniczego (1612 r.) 

Na przestrzeni całego okresu wydobywczego, tj. w ciągu ponad 700 lat, wydobyto w Złotym Stoku ok. 16 ton czystego złota. Od początków  XVIII wieku podstawowym produktem złotostockich kopalń i hut stał się arszenik, złoto było już tylko produktem ubocznym.  

W 1961 roku ostatecznie kopalnie zamknięto. Po 35 latach „ożyła” na nowo - 28 maja 1996 roku uruchomiono Podziemną Trasę Turystyczną "Kopalnia Złota". Do tej pory udało się udostępnić niezwykle ciekawe dawne wyrobiska: "Sztolnię Gertruda" i "Sztolnię Czarną Górną" z jedynym w Polsce podziemnym wodospadem (8 m wysokości), a od 2007 roku „Sztolnie Czarną Dolną”. 

Dodatkową atrakcja, z której niestety nie mieliśmy czasu skorzystać jest park linowy. Widać było, że ludzie mają dużą radochę z tego małpiego gaju. 

Więcej na temat kopalni złota i jej historii: www.kopalniazlota.pl

08.06 - poniedziałek (Błędne Skały)(0 km)

Odstawiliśmy motocykl na jeden dzień i tę traskę zrobiliśmy piechotą (ale jest możliwość dojechania pod same Błędne Skały). Spacerek bardzo przyjemny, góry nie są wysokie więc można podejść bez żadnego problemu, a warto bo widok z punku widokowego Skalne Czasze bardzo ładny, nawet Śnieżkę można zobaczyć, a wstęp tylko 5 PLN. 

Największą frajdę mieliśmy jednak z przejścia labiryntem. Nazwa bardzo trafna bo gdyby nie wyznaczona trasa można by się zgubić, a do tego niektóre przejścia między skałami są tak wąskie i nierówne, że trzeba się trochę pogimnastykować, żeby się zmieścić. Powinni ostrzegać bo osoby o większej posturze po prostu się nie przecisną albo jeszcze gorzej zaklinują. 

To polskie "Skalne Miasto" położone na wysokości 852 m., na zachodnim krańcu Skalniaka. Na ponad 21 hektarowej powierzchni porozrzucane różnorodne formy skalne, krzyżujące się kilkumetrowe szczeliny oraz skalne zakamarki tworzą swoisty labirynt. Przejście wytyczoną trasą zwiedzania, częściowo moszczoną drewnem unaocznia jak wielkim artystą może być natura. W wyniku erozji skał piaskowca o różnej odporności lepiszcza kwarcowego i słabego marglowego powstały różnorodne formy: grzyby, baszty, stoły, maczugi, tunele oraz wąwozy skalne. Większość z nich posiada własne nazwy: Kurza Stopka, Stołowy Głaz, Skalne Siodło, Skalna Brama, Końska Noga Labirynt, Kasa, Tunel. Z Błednych Skał można iść bezpośrednio na Szczeliniec, ale my tę traskę zostawiliśmy na inny dzień. 

09.06 - wtorek (Autostrada Sudecka, wodospad Wilczki, Jaskinia Niedźwiedzia, Bicker's Choice)645 - 943 km (198 km)

Na ten dzień zaplanowaliśmy Jaskinię Niedźwiedzią i wodospad Wilczki. Do wodospadu dojechaliśmy Autostradą Sudecką. Po drodze w Lewinie Kłodzkim przejeżdżamy pod jednym z największych i najładniej wkomponowanych w otoczenie wiaduktów Dolnego Śląska. Zbudowany w 1903 roku, połączył Lewin linią kolejową z Dusznikami i Kłodzkiem. 

Z drogi E67 kierujemy się drogą 389 na Zieleniec. Piękne podjazdy z niesamowitymi widokami na całą Kotlinę Kłodzką. Od miejscowości Zieleniec położony nowy asfalt. Ale nie zalecam odkręcania manetki z dwóch powodów: przepiękne widoki i co jakiś czas sarny lub lisy przebiegając na druga stronę drogi . W okolicach miejscowości Mostowice polecam zjechanie z drogi 389 i pojechanie wzdłuż granicy aż do miejsca gdzie należy skręcić do Poniatowa a stamtąd można kilkoma trasami dostać się do Miedzygórza gdzie znajduje się wodospad Wilczki. 

My pojechaliśmy wzdłuż granicy do miejscowości Niemojów. A tam skończyła się dobra droga. Potem jechaliśmy przez las czymś co może jakieś 20 lat temu miało nazwę drogi i wtedy widziało asfalt w całości po raz ostatni. W każdym razie dojechaliśmy do Międzylesia od „zaplecza” czyli od PKP. Musieliśmy następnie cofnąć się droga 33 do miejscowości Damaszków w której skręciliśmy już na Międzygórze. 

Wejście do wodospadu darmowe, a parking dla motocykli tylko 1 PLN. Wodospad nie jest zbyt duży ale bardzo malowniczy, otoczony pięknym lasem. Trasa jest poprowadzona tak, że można obejrzeć go z każdej strony, przejść nad nim a na końcu usiąść na skałkach i pogapić się ile trzeba.

Następnym punktem zwiedzania była Jaskinia Niedźwiedzia w Kletnie. Koniecznie trzeba ja zwiedzić. Wstęp kosztuje 17 PLN, plus oczywiście parking 4 zeta, chociaż nie koniecznie… 

Od Międzygórza można dostać się tam znowu na kilka sposobów. My polecamy przez Idzików. Niektóre podjazdy i zjazdy nie dość że pod sporym nachyleniem to jeszcze spirale pod kątem 1800. 

Jaskinia została odkryta w 1966 r i jest największa jaskinią w Sudetach. Znana długość korytarzy wynosi 3000 m. Na terenie całej jaskini utworzono rezerwat przyrody. Znaleziono tu olbrzymie ilości kości zwierząt, w większości gatunków już wymarłych. Od licznych kości niedźwiedzia jaskiniowego wzięła swoją nazwę. 

Do zwiedzania udostępnione jest ok. 360m. Trasa przebiega środkowym piętrem jaskini. Zwiedzanie zaczynamy od Sali Niedźwiedzia, następnie przechodzimy przez wiszący most znajdujący się nad Wielką Szczeliną. Następnie przechodzimy przez Próg Ryżowy, nad którym wznosi się Salka Nietoperzy, dochodząc do Sali Lwa. Potem wykopem w namulisku przechodzimy do Sali Przejściowej, przechodzimy przez Biwak, żeby dojść do wspaniałego Korytarza Stalaktytowego, z którego następnie przechodzimy do Sali Pałacowej. W sali uwagę przykuwa Czerwone Jeziorko ze stalagmitami w kształcie lichtarza. Na jednej ze ścian możemy podziwiać skamieniały szkielet nietoperza. Salę Pałacową opuszczamy Wodnym Korytarzem, z którego przechodzimy do Korytarza Człowieka Pierwotnego, gdzie kończy się zwiedzanie jaskini. 

Więcej na temat jaskini: www.jaskinia.pl/

Pod samą jaskinię nie można wjechać więc my zostawiliśmy motocykl pod knajpą. Ale jaką knajpą! Bicker’s Choice!. Rewelacyjnie urządzona knajpa dla motocyklistów. Każdy nawet najmniejszy drobiazg kojarzy się z trasą lub motocyklem, począwszy od małego wiklinowego jednoślada, poprzez kaski różnego  rozmiaru i koloru, a skończywszy na śladach palonej gumy w podłodze, nie mówiąc już o kilku zaparkowanych przy stolikach maszynach. Nawet pojemnik na mydło w kibelku był w kształcie motocykla. Poza fantastycznym wystrojem można też polecić równie dobre jedzenie. 

Więcej o klubie: www.jaskinia.pl/bikerschoice/index.html

10.06 - środa (Wambirzyce, Osówka, twierdza Srebrnogórska)943 - 1120 (177 km)

Trasą 100 zakrętów (droga 387) pojechaliśmy do Sanktuarium Maryjnego w Wambirzycach. Droga bardzo malownicza prowadząca przez las, warto było czasem się zatrzymać żeby zrobić zdjęcie i popatrzeć na skały niesamowicie ułożone między drzewami. Swoją nazwę ta trasa oczywiście otrzymała bardzo trafnie – składa się praktycznie z samych zakrętów. Ja bym jeszcze nazwę rozszerzył - 100 zakrętów i 1000 dziur. I właśnie te dziury psuja trochę przyjemność z jazdy tą słynną trasą. Zamiast podziwiać widoki w czasie jazdy trzeba było się skupić na omijaniu dziur. Więc oprócz tych niesamowitych 100 zakrętów dochodził w miedzy czasie mini slalom pomiędzy każdym z zakrętów. 

Wambierzyce to niewielka miejscowość (ok. 1000 mieszkańców), należąca do gminy Radków, usytuowana malowniczo między trzema wzgórzami, w dolinie potoku Cedron u podnóża Gór Stołowych, oddalona o 21 km na południowy zachód od Kłodzka. W centrum króluje barokowa bazylika z ukoronowaną w 1980 roku XIII wieczną figurką Wambierzyckiej Królowej Rodzin. 

SANKTUARIUM - zwane Śląską Jerozolimą, wzniesione w latach 1683 - 1725. Zbudowano wówczas 17 bram wjazdowych i kościół Nawiedzenia NMP. Świątynia jest bogato zdobiona, iluminowana wieczorem 1390 żarówkami, wypełniają ją barokowe figury. Do wejścia prowadzą monumentalne schody o 56 stopniach (w trakcie naszego pobytu - w remoncie). W ołtarzu znajduje się posążek Matki Boskiej Wambierzyckiej, wykonany z drewna lipowego, z polichromią z XVII wieku. 

Obecna świątynia została wybudowana w latach 1715-1720. Konsekracja kościoła nastąpiła w roku 1720, w 1721 wykonano we wnętrzu ławki, w 1724 ukończono budowę schodów przed fasadą, a w 1725 rzeźbiarz Karol Sebastian Flaker wykonał ołtarz główny i ambonę. Na początku XX wieku zainstalowano na fasadzie oświetlenie 1390 żarówek rozmieszczonych w charakterystycznych miejscach głównych podziałów architektonicznych. 

Więcej na temat na stronce:  www.sanktuarium.wambierzyce.pl 

Kolejnym elementem wambierzyckiego ośrodka kultowego jest Kalwaria założona w latach 1683-1708 przez Daniela Osterberga. W roku 1698 za Kaplicą Matki Bożej Bolesnej powstał domek pustelnika. W latach 1769-1775 przebudowano tzw. Wielkie Schody na Górze Kalwarii. W roku 1885 nastąpiła ostatnia już na szeroką skalę zakrojona przebudowa zespołu pielgrzymkowego Wambierzyc. Na przełomie XIX i XX stulecia prawie wszystkie kaplice wyposażono w naturalistyczne polichromowane drewniane figury, będące dziełem rzeźbiarzy tyrolskich. Duże zainteresowanie zwiedzających budzi ruchoma szopka z 1882 roku.. Mieści się ona w budynku u podnóża Kalwarii. Tradycje budowy ruchomych szopek w Wambierzycach sięgają XVIII wieku. Obecna szopka powstała w drugiej połowie XIX wieku, a jej twórcą jest Longinus Wittig, ślusarz z zawodu a rzeźbiarz z zamiłowania. Traktując struganie lipowych figurek jako życiowe hobby Longinus przez 28 lat wyrzeźbił ok. 800 postaci, z tego 300 jest ruchomych. Napęd stanowi zachowany w dobrym stanie technicznym mechanizm zegara wagowego. Obok pięciu scen o tematyce religijnej (Boże Narodzenie, sceny z życia Jezusa, święta Rodzina i sceny Męki Pańskiej) dwie sceny przedstawiają pionowy przekrój kopalni węgla kamiennego oraz zabawę ludową.

Głównym punktem zwiedzania tego dnia był podziemny kompleks betonowych korytarzy, umocnień i hal wybudowany przez hitlerowców podczas II Wojny Światowej nazywany Osówka. Znajduje się niewiele ponad kilometr na północny-wschód od miejscowości Kolce i takiej samej odległości na północ od miejscowości Sierpnica. 

Prace rozpoczęto tutaj w połowie 1943r. a ich cel był utrzymywany w tajemnicy. Zdaniem jednych miała to być tajna kwatera Adolfa Hitlera, inni twierdzą, że budowano hale dla podziemnych fabryk zbrojeniowych do produkcji tajnej broni. Do pracy wykorzystywano robotników oraz więźniów z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. 

Część naziemna kompleksu Osówka stanowi zewnętrzną infrastrukturę podziemnego obiektu. Stopień zaawansowania przeprowadzonych tu robót stawia te budowle na pierwszym miejscu pod względem najbardziej wykończonych naziemnych obiektów przedsięwzięcia "Riese" (niem. olbrzym) w Górach Sowich. 

Największą uwagę przyciągają dwa obiekty umownie nazwane "Kasyno" i "Siłownia". "Kasyno" ma 50 metrów długości. 

Budowla posiada otwory okienne, monolityczny stop żelbetonowy, przewody kominkowe, rury instalacyjne oraz wewnętrzne ocieplenie z płyt wiórowo-cementowych. Strop wylany jest w formie niecki, którą docelowo zamierzano wypełnić ziemią i roślinnością. "Siłownia" to blok betonowy, składający się ze zbiorników oraz pomieszczeń do których prowadzą włazy ze stalowymi klamrami. 

Kompleks Osówka znajduje się w granicach administracyjnych miasta Głuszyca w powiecie wałbrzyskim. Jest to najciekawszy i najdłuższy udostępniony kompleks wybudowany w Górach Sowich. Do tej pory nie wszystkie tajemnice związane z budową i przeznaczeniem tego obiektu zostały odkryte pomimo podejmowania wielokrotnych prób zarówno w polskim IPN jak i w Niemczech i Rosji. Być może dopiero ujawnienie informacji z archiwum w Monachium, które jest przewidziane na 2012 rok pomoże znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. 

Więcej na temat : www.osowka.pl/miasto.html

Ostatnim punktem podróży tego dnia była twierdza w Srebrnej Górze. Forty zbudowane zostały w latach 1765-77 z rozkazu króla Prus Fryderyka II. Twierdza jest jednym z najciekawszych obiektów militarnych w Polsce. 

Składa się z czterech okrągłych bastei o wysokości 30 m i średnicy 60 m. W znajdujących się tam kazamatach skrywano broń. Pomieszczenia mogły pomieścić 400 osób. Wszystko było otoczone głęboką fosą. Ze zwieńczenia twierdzy roztaczają się wspaniałe widoki na góry. W forcie mieści się wystawa broni ciężkiej z czasów II wojny światowej.

Za 9 PLN można posłuchać przewodnika w stroju z epoki , zobaczyć jak wypala ogień za pomocą krzesiwa, a nawet posłuchać wystrzału z jego broni. Dla chętnych zwiedzających strzelanie też jest przewidziane, ale oczywiście za skromną opłatą 5 PLN.

11.06 - czwartek (Szczeliniec, Nachod)1120 - 1164 (44 km)

Kolejny dzień był bardzo lekki i przyjemny jeżeli chodzi o zwiedzanie tylko pogoda popsuła to wrażenie. Motocyklem pojechaliśmy do Karłowa, przed wejściem na trasę jest oczywiście parking, gdzie można zostawić maszynę ale taka przyjemność kosztuje 8 PLN, skorzystaliśmy więc z chodnika. 

Kompleks skał Szczeliniec oglądaliśmy w deszczu i słońcu i niestety przy ogromnym wietrze, który trochę przeszkadzał na przepięknych punktach widokowych. 

Podejście pod Szczeliniec podobnie jak na Błędne Skały, jest bardzo łagodne, idzie się po prostu po schodach, więc na pewno spodoba się każdemu. 

Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Gór Stołowych. Wraz z Małym Szczelińcem (896 m) wznosi się 150 m nad Karłowem tworząc szeroki, płaski masyw z licznymi wąskimi szczelinami i głębokimi wąwozami (do 18 m), na dnie których do lata leży śnieg. 

Dla turystów udostępniony jest Szczeliniec Wielki o większej różnorodności form. W wyniku wietrzenia powstała także grupa skał o kształtach podobnych do zwierząt i ludzi. Można znaleźć "Mamuta", "Słonia", "Kwokę", "Wielbłąda" i wiele innych. 

Nam jednak najbardziej spodobał się „Małpolud”. 

Z Karłowa pojechaliśmy jeszcze do Nachodu ale zwiedzanie zostawiliśmy na następny dzień ponieważ zostaliśmy przegonieni przez deszcz.

12.06 - piątek (Ruchoma Szopka, Kaplica Czaszek, Nachod)1164 - 1200 km (36 km)

W ostatni dzień naszego pobyty w kotlinie kłodzkiej obejrzeliśmy jeszcze ruchomą szopkę, która została wykonana w latach 1896-1924. z znajduje się w starej sudeckiej chałupie km od centrum Kudowy. Szopka jest wynikiem żmudnej dwudziestoletniej pracy jednego człowieka, ludowego artysty F. Stepana. Zamiłowany do muzyki i rzeźbiarstwa piętnastolatek przy użyciu scyzoryka z drewna lipowego rozpoczął najpierw pracę nad figurkami, poruszanymi wówczas ręcznie, wykonał ich 250. Kilka lat po jej ukończeniu, zabrał się za drewniane organy, nad którymi pracował przez 8 lat.

Również niedaleko od centrum Kudowy znajduje się Kaplica Czaszek. Została wzniesiona przez miejscowego proboszcza Wenzela Tomašekw 1776 roku. Ściany pomieszczenia wyłożone są ponad trzema tysiącami czaszek, a sufit udekorowany jest piszczelami poległych żołnierzy w czasie wojen w XVII XVIII w. zmarłych podczas zarazy cholery. Reszta czaszek znajduje się w piwniczce. Na ołtarzu umieszczona jest czaszka fundatora kaplicy (zgodnie z jego testamentem) i czaszka jego pomocnika. Obok kapliczki znajduje się pomnik z trójjęzycznym napisem: Ofiarom wojen ku upamiętnieniu, a żywym ku przestrodze 1914.

Po zaliczeniu tych punktów zwiedzania zrobiliśmy kolejne podejście do Nachodu. My mieliśmy okazję oglądać to urocze miasto w pełnym pięknym słońcu, a po chwili w strugach deszczu i odgłosach burzy. Na szczęście na czeskie jedzenie i piwo oraz ceny nie można narzekać. Przeczekaliśmy więc burzę a w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w przygranicznym markecie, no cóż…. czeskie lentylki są również niezastąpione.

Nachod jest to przygraniczne duże miasto o średniowiecznym rodowodzie. W XIII w. gród przebudowano na zamek. Rozbudowany na przełomie XVI-XVII w. obecnie z większością elementów renesansowych jest jednym z najcenniejszych w Czechach. Wstęp do zamku kosztuje 50 KČ, ulgowy 30 KČ. Zwiedzając miejską Starówkę warto zobaczyć również secesyjny teatr, malowniczy rynek z licznymi renesansowymi kamieniczkami oraz gotyckim Kościołem Św. Wawrzyńca. Nachod to duże centrum turystyczne i handlowe.

13.06 - sobota (powrót)1200 - 1850 km (650 km)

I co można napisać ciekawego o powrocie. Myśleliśmy, że droga w góry to było ekstremum ale prawdziwy smak ciężkiej podróży poznaliśmy dopiero w drodze powrotnej. Pierwsze 300 km jechaliśmy ze średnią prędkością 60km/h ustawiając motocykl do wiatru jak jacht na jeziorze. Wiatr był tak silny, że momentami motocykl był nachylony pod kątem 600. W okolicach Gniezna wiatr nam trochę odpuścił za to niebo się rozpłakało (ktoś powinien opatentować kask z wycieraczkami). Do domu dojechaliśmy późnym wieczorem. Motocykl poszedł do garażu razem z bagażami. Byliśmy tak padnięci, że nie pamiętam nawet kiedy zasnąłem. 

P.S. 

Było męcząco ale już planujemy kolejną wyprawę – tym razem jeszcze dalej J