Szwecja 2018 
10-15.08.2018 / 1 105 km


10.08 Piątek (Gdynia – Karlskrona) 
0 km

Na krótki wypad motocyklowy tym razem wymyśliliśmy Szwecję. W końcu nie trzeba daleko jechać! Do Gdyni na prom! 😊 No i wreszcie można będzie liznąć trochę tej Skandynawii. Wprawdzie to nie Nordkapp (jeszcze!), ale od czegoś trzeba zacząć. No to zaczynamy! Gdynia żegna nas bajecznym zachodem słońca, wyjście z portu z takimi widokami, że aż nie można się napatrzeć, a i Zatoka od tej strony wygląda jakoś inaczej. Na promie za bardzo nie szaleliśmy, odwiedziliśmy wprawdzie sklep, ale po jednym drineczku grzecznie do łóżeczka, bo rano trzeba wstać wcześnie i być na chodzie. Do Karlskrony dopływamy punktualnie. Na dmuchanie się nie załapaliśmy, bo dwa samochody przed nami ktoś rozwalił system – strażnicy myśleli pewnie, że alkomat się zepsuł, bo się wszyscy zbiegli, ale rzut oka na rejestrację RUS i wszystko jasne 😉. Jedziemy więc bokiem, no i od razu trzeba się przyzwyczajać do prędkości 50km/h!!! Masakra, jak tu przeżyć takie nudy ☹. Chociaż po pierwszym szoku, w sumie prędkość całkiem ok żeby coś pozwiedzać.

11.08 Sobota (Karlskrona – Kalmar)
0 – 340 km (340 km)

11.08

Najpierw Jaca zaplanował krótką (340 km) traskę objazdowo-widokową. Jedziemy przez malownicze miejscowości z kolorowymi szwedzkimi domkami: Morrum (centrum połowu łososia), Bilkyrkogard (cmentarzysko samochodów ), Asnen, Vaxjo, Maleras, Pukeberg. Fajna widokowa trasa, od casu do czasu zatrzymujemy się, żeby podziwiać widoki. Cały dzień ścigamy się z burzą, kilka razy udało się uciec, ale w końcu nas dopadła. Nie było wyjścia, więc na stacji benzynowej czekamy aż przejdzie, ale w końcu dajemy za wygraną i ubieramy kondony. W miejscowości Maleras warto zrobić przystanek żeby zobaczyć hutę szkła i sklep z wyrobami. Fantastyczne! Załapaliśmy się na mały pokaz – na żywo jak pani wydmuchała piękny wazon.

12-13.08 Niedziela – Poniedziałek (objazd okolic)
340 – 624 – 861 km (284 + 237 km)

Nocujemy w miejscowości Kalmar, na campingu pięknie położonym nad wodą. Rozstawienie namiotu idzie błyskawicznie – dobrze, że nie pada! – tyle że na koniec problem zawsze ten sam: jak zmieścić wszystko do środka? Ostatecznie część rzeczy zostawiamy na motocyklu. No i jeszcze Jaca nie mógł odmówić sobie przyjemności zrobienia zdjęcia pod tytułem „siedem lat później… znajdź różnice” 😊. W sumie camping całkiem przyjemny, ogromny, ale przystosowany oczywiście głównie pod kampery, a szkoda bo chętnych i motocyklistów i rowerzystów nie brakowało. Spotkaliśmy sympatyczną grupę cyklistów z Krakowa, rodzinę z Bonn, ale fakt kamperów było zatrzęsienie. Płacimy 1.095,- koron za trzy noce, z tego co się dowiedzieliśmy później to chyba dosyć drogo. No, ale trudno w przeciwieństwie do cen kwater prywatnych, ta cena nas jeszcze nie zabiła.

W sumie ceny jedzenia też w miarę przyzwoite. Spodziewaliśmy się horrendalnych (i zabraliśmy zupki chińskie, konserwy tyrolskie i gulasze w puszkach), ale uważam, że 100,- koron za dużą pizzę, czy 80,- za kebab to nie jest źle. Trochę inaczej już wyglądają ceny ryb wędzonych, ale też uważam, że warto zapłacić 70,- czy 80,- SEK za mały lunchyk z wędzonym łososiem i pastą z krewetek. Oczywiście restauracje omijaliśmy z daleka, ale na jednej z wysepek Karlskrony jedliśmy lokalne blekingekroppkakan. Fajna sytuacja tam była: podchodzimy do baru i pytamy po angielsku co tu można zjeść dobrego, a tu ups… pani kręci głową, że ona nie rozumie, ale poszła szukać kogoś kto umie. No to czekamy chwilę, gadamy między sobą i zanim przyszedł kucharz anglojęzyczny odezwała się druga pani przy barze: „no, to nie można było tak od razu?” Okazało się, że obydwie babeczki to Polki. 😊 Wytłumaczyły, że to „coś” to takie nasze pyzy z mięsem, tyle, że tutaj się je jada z żurawiną, trochę na słodko. Bierzemy te pyzy, a w cenie mamy żurawinę właśnie, śmietanę i masło do polania, surówkę z kapusty, a do picia mleko albo wodę i jeszcze kawę.

Kalmar połączony jest z wyspą Oland przepięknym mostem Ölandsbron, jednym z najdłuższych w Europie (około 6100 m długości). Przejazd jest darmowy, a widoki super, szczególnie w miejscu gdzie jedzie się lekko w górę i za chwilę w dół. Na jeden dzień zaplanowaliśmy objazd północną częścią wyspy, drugiego dnia – południe. 

Krajobrazy trochę holenderskie – gdzie się nie ruszymy to wiatraki. Nie ma się co dziwić, kiedyś było ich tu podobno około 3 tysięcy, teraz około 300. Wyglądają przepięknie, stojąc w rzędach lub pojedynczo, mniej lub bardziej zadbane, niektóre bardzo dobrze zachowane. W jednym z nich w miejscowości Sandvik Kvarn jest restauracja, a na górę można wejść i obejrzeć drewnianą maszynerię.

Mnóstwo jest też miejsc z tajemniczymi kamieniami ustawionymi w kręgi, np. w okolicy Klinta czy Gettlinge. Można zobaczyć też Mysinge Hög, największy kurhan na wyspie, położony ok. 4 km od miejscowości Mörbylånga. Z kolei w Eketorp, można zwiedzić rekonstrukcję kamiennej osady warownej z epoki żelaza, muzeum i skansen.

Nas chyba jednak najbardziej zachwyciły okoliczności przyrody. Przede wszystkim Raukar Byruma – przepiękne wapienne skały na zachodnim wybrzeżu północy wyspy, w pobliżu miejscowości Byrum, które ciągną się wzdłuż 600 metrowego odcinka plaży. Skały są wysokie – około 4-metrowe, nad samym brzegiem, po prostu wżynają się w morze. Widoki zapierają dech w piersiach, ale na górze mocno wieje, więc trzeba uważać.

Ciekawie też wyglądał Rezerwat Trollskogen, czyli Las Trolli. Zrobiliśmy sobie całkiem długi spacer po nim, żeby te trolle znaleźć… Nazwa trochę na wyrost, ale faktycznie drzewa są powyginane w różne strony i na różne sposoby i na niektórych jak się dobrze przyjrzeć można nawet tego trolla się dopatrzeć.

Na obu krańcach wyspy są latarnie morskie, na północy Lange Erik, na południu nawet ta najwyższa w Szwecji (41,6 m) Långe Jan. Warto je odwiedzić ze względu na piękne widoki na Bałtyk oczywiście, ale też na południowym cyplu znajduje się rezerwat przyrody Stora Alvaret. Miejsce przypomina i step i tundrę, po drodze pasą się i chodzą kozy i krowy, a na samym cyplu można obserwować mnóstwo ptaków. Dużo osób przyjeżdża tu ze specjalistycznym sprzętem fotograficznym, a zdjęcia muszą być niesamowite. Tym bardziej, że jest tu też dużo fok. Teren nad samym morzem jest wprawdzie ogrodzony, ale z góry latarni widać, że się wylegują na kamieniach.

Fajnie też zobaczyć Zamek Borgholm, największe zamkowe ruiny w północnej Europie. Wybudowany w II poł. XII w. i wielokrotnie przebudowywany, ostatecznie porzucony po wielkim pożarze z 1806. Trochę żałowaliśmy, że zobaczyliśmy go tylko z zewnątrz, bo był już zamknięty, ale i tak zrobił wrażenie. A z ciekawostek można dodać, że zespół Roxette nakręcił tu teledysk do Listen to Your Heart.

Trzeba przyznać, że nawet ta Szwecja nam się podoba. Niby nie ma zbyt spektakularnych widoków – taka po prostu Szwecja – ale ma swój urok: a to domek z krówką, a to ładne kwiatki w bramie, czasem pomysłowy turysta z namiotem na samochodzie, no i na pewno mnóstwo znaków „łosie na drodze”.

14.08.2018 Wtorek (Karlskrona – Gdynia)
861 – 1105 km (244 km)

14.08

W drodze powrotnej zwiedzamy jeszcze Karlskronę, nie tylko samo miasto, ale też wysepki. Przejazdy między nimi – przepiękne, co most to ładniejszy widok, nawet żałujemy, że czasu trochę za mało i trzeba powoli wracać na prom.

Ustawiliśmy się na placyku i czekamy, pomyśleliśmy, że chyba będziemy jedynymi motocyklistami, aż tu podjechała grupa 19 motocykli.
Spędziliśmy wieczór w miłym towarzystwie, a rano Gdynia powitała nas tak jak pożegnała – pięknymi widokami. I to by było na tyle 😊 koniec 😊

Dni: 4
Dystans: 1 105 km
Łączny koszt: 2 986 PLN

Paliwo: średnie spalanie: 4,45 lit/100km = 49 lit = ok. 300 PLN

Noclegi: ok. 457 PLN
Stenco camping (Szwecja) 3 noce: 1095 SEK = 457 PLN

Zwiedzanie:
latarnia Lange Erik: 80 SEK = 33 PLN
latarnia Lange Jan: 60 SEK = 25 PLN
wiatrak Sandviks Kvarn: 50 SEK = 21 PLN

Prom Gdynia - Karsklona - Gdynia: 938 PLN
ubezpieczenie od wypadku: 73 PLN
jedzenie z Polski: 159 PLN

Czyli na jedzenie, pamiątki, alkohol i inne pierdoły posżło: 980 PLN