Powoli ruszamy dalej w kierunku noclegu. Po drodze jedziemy wzdłuż Wału Pomorskiego, który stanowił linię fortyfikacji należącą do Niemców. Trafiamy też na miejsce, w którym znajdował się obóz jeniecki Oflag II na „Psiej Górce”. Obiekt zbudowany przed wojną i początkowo był kwaterą niemieckich oddziałów Służby Pracy. Po wybuchu wojny w 1939 roku został przekształcony w obóz jeniecki Dulag (przejściowy), a następnie w Stalag (dla jeńców szeregowych) i Oflag II D GrosBorn (dla oficerów).
Jeszcze chcieliśmy skoczyć do Szwecji ale prom na uciekł w ostatniej chwili.
Następnego dnia jedziemy do Bornego Sulinowa, a ponieważ artykuły pierwszej potrzeby ciągle krążą nam we krwi, jedziemy miejscową komunikacją czyli busem. Wybór bardzo dobry, bo tylko 4 zeta za bilet, nie trzeba grzać tyłków w ciuchach moto, no i rozmowa z miejscowymi rzuca nam trochę światła na obraz przeszłości i teraźniejszości. Z tego co się dowiedzieliśmy miejscowi chwalili sobie czasy, w których stacjonowała tu armia radziecka, mieli pracę, kwitł handel wymienny (cysterna paliwa za krowę), za psie pieniądze można było postawić dom, a teraz niema tu nic, młodzi wyjeżdżają bo nie ma pracy, starzy wspominają dawne czasy.
W drodze powrotnej robimy jeszcze zakupy na grilla (Biedronka jest wszędzie), ale nawet w tak małej miejscowości wielki świat kuchni amerykańskiej zostawił swój ślad (tylko jakaś dziwna ta pisownia).
Grillowane biedronkowe „podeszwy” (czytaj hamburgery) smakują bosko w słońcu, nad jeziorem, aż się nie chce wyjeżdżać, ale niestety… do domu parę kilometrów, a jutro do pracy.