Zlot Moto-Turystów Kaszuby 
20-22.05.2016


Pomysł zrobienia zlotu u nas zrodził się dosyć dawno. Przede wszystkim dlatego, żebyśmy w końcu mieli blisko :), ale nie tylko. Mototuryści to bardzo fajna ekipa, świetni ludzie i tylko żałować można, że spotykamy się tak rzadko. W 2015 była przerwa, rok się ludzie nie widzieli, ale mimo wszystko nie spodziewaliśmy się takiej frekwencji! Liczyliśmy, że mooooooooooooooże się zbierze jakieś 40 osób, było 70! :)
Pomysłów i planów było mnóstwo – gdzie? jaka trasa? co zwiedzać? Ale może lepiej nie pisać o tym czego się nie udało zrealizować „z przyczyn technicznych”, ostatecznie stanęło na tym, że wybraliśmy Ostrzyce na Kaszubach. Miejsce piękne, jeziora, lasy, sielanka. Zdecydowaliśmy się na pensjonat u Stolema i nie zawiedliśmy się – możemy polecić. Trasę też Jaca ułożył lekką, łatwą i przyjemną, bo to wiadomo, ludzie będą zmęczeni daleką drogą i długim wieczorem. 
Przyjechaliśmy w czwartek około południa, żeby zrobić pre-party, wiadomo – blisko to jesteśmy wcześnie – pokręciliśmy się trochę po ośrodku i czekamy kiedy ktoś się pojawi. Dziś czekamy na kilka osób, które też były chętne na dzień wcześniej. Poszliśmy jeszcze do pobliskiego sklepu zrobić niezbędne zakupy: najlepszy wynalazek to grill jednorazowy, do tego tradycyjnie kiełbaska i piwko, a na drugą nóżkę coś mocniejszego. Zaopatrzenie jest, towarzystwo też się zjechało:  Lidka i Paweł, Kasia i Leon, Bodki, Ula i Grześ, Becia i Pablo oraz Romek. Imprezka pre- bardzo się udała, dużo nie trzeba, najważniejsze towarzystwo. :)
Dnia następnego przed recepcją zrobiliśmy sobie stolik służbowy i witaliśmy gości z honorami, wprawdzie nie chlebem i solą, ale znaczkiem i nalewką. W tym roku znaczkiem był krzywy domek z Szymbarku, a nalewka pierwsza klasa, domowa robota, teściu się postarał i zrobił z aronii, z nutką wanilii, muśniętą cynamonem. Chcieliśmy też wypożyczyć stroje kaszubskie, żeby było folkowo. Ale zapomnij, żadna informacja turystyczna nie wie gdzie wypożyczają, w knajpie – nie mają, a zespół ludowy – nie dadzą, bo to nie są stroje do wypożyczania. No więc trudno, jak się nie ma co się lubi to musi wystarczyć czerwona spódnica i czarny gorset (żeby było na „ludowo”) do tego bardzo dobrze się komponują skarpety i buty motocyklowe (żeby było na „motocyklowo”). Pierwsi MT pojawili się około szesnastej. I tak powoli, powoli coraz więcej i więcej nas było. Trafić nie było trudno, bo przed wjazdem do Stolema jest tablica z motocyklem – Pensjonat jest bardzo otwarty na motocyklistów, odbywały się tu zloty M3M czyli Moto3Miasto. 
Oficjalna kolacja rozpoczęła się o 19:00. Grillowe jedzonko pod altanką, kapela kaszubska i ognisko. Tak w skrócie wyglądał ten wieczór. :) No bo co tu się rozpisywać. Obawialiśmy się trochę pogody, bo to jednak impreza na powietrzu i nawet popadało chwilę! Dosłownie przed samą dziewiętnastą, ale ostatecznie na szczęście obyło się bez deszczu i nawet nie było za zimno. Myślę, że ludzi rozgrzała też kapela i tańce. Oj chłopaki grali z werwą! Pogadali trochę po kaszubsku, kawały opowiadali, więc i pośmialiśmy się też trochę. Ale jak ludzie ruszyli do tańca to byłam w szoku! Węże i inne figury taneczne robiły wrażenie. Furorę zrobiły też stroje sumo. Przywiozła je Rudzia i obydwie się w nie ubrałyśmy. Rudziaku super pomysł! Chłopcy przeżyli szok! :) nie tylko nasi :). A dla tych, którzy chcieli spokojnie lub romantycznie porozmawiać były miejsca przy ognisku.

I pierwsza fotka grupowa :)

Imprezka była extra, wieczór skończył się nad ranem, ale nauczeni doświadczeniem poprzednich zlotów, zaplanowaliśmy wyjazd nie za wcześnie, na 11:00. Na spokojnie się zebraliśmy, przejazd też nie za długi i lekki. Ruszyliśmy najpierw do Chmielna garnki lepić. Miejsce pięknie położone nad samym jeziorem. Zatrzymaliśmy się chwilę, żeby strzelić fotkę grupową, a potem poszliśmy do Necla zobaczyć jego manufakturę.
Tradycja garncarstwa w rodzinie Neclów sięga dziesięciu pokoleń. W 1993 roku w ceglanym budynku warsztatu, otwarto w muzeum ceramiki. Przez dziesięciolecia wyroby rodziny Neclów zdobyły niemałe uznanie, nie tylko na Kaszubach ale i w całym kraju. Założycielem warsztatu garncarskiego był w 1907 r. Franciszek Necel, zaś dzieło ojca rozwinął jego syn Leon. Zakład ma swoje charakterystyczne motywy, które już od 100 lat zdobią ich wyroby: to różdżka bzu, mały i duży tulipan, gwiazda kaszubska, rybia łuska, wianek kaszubski oraz lilia. Wszystko to można w chmieleńskim muzeum zobaczyć, kupić a nawet samemu spróbować ulepić. Oprócz tego można prześledzić cały proces powstawania wyrobów i poznać historię garncarskich tradycji Neclów, o której opowiadają z dumą Karol i Rafał Neclowie kontynuujący rodzinną tradycję. W naszej grupie też znaleźli się chętni nie tylko do kupienia, ale też własnoręcznego wykonania ceramiki. Jak mówili, nie było to takie łatwe jakby się mogło wydawać.
Z Chmielna ładną trasą, w lesie, pomiędzy jeziorami przejechaliśmy do Szymbarku. Tu zwiedzaliśmy główną atrakcję. W lesie, u stóp największego wzniesienia na Pomorzu - góry Wieżycy, znajduje się Centrum Edukacji i Promocji Regionu, do którego przyjeżdżają turyści z całego kraju i świata. Tu bije prawdziwe serce Kaszub! W tym szczególnym miejscu, turyści mogą poznać historię, język i kulturę regionu.
W towarzystwie przewodnika, zwiedziliśmy to nietuzinkowe miejsce, a zobaczyć można tam wiele: Najdłuższą Deskę Świata 46,53m - Rekord Guinnessa, Muzeum Ciesielnictwa,, oryginalny przywieziony z miejscowości Zapleskino ponad 240 letni Dom Sybiraka z repliką sowieckiego Łagru oraz lokomotywą i wagonami – rekonstrukcja „Stacji bez Powrotu” na Syberii, Replikę Bunkra „Ptasia Wola” Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”(kaszubskich partyzantów) z efektami świetlno-akustycznymi, Pomnik poświęcony T.O.W, Dwór Salino – replikę 300-letniego dworu alkierzowego, Kaplicę Jedności Narodowej, oryginalna zagroda pierwszych kaszubskich osadników w Kanadzie z 1858r, Dom Powstańca Polskiego przywieziony z Adampola z nad Bosforu, „Dom do góry nogami” i Największy Koncertujący Fortepian Świata (Rekord Guinnessa 2010r.). 
Można też było skorzystać z innych atrakcji – Park Linowy, łowienie ryb, wypiek chleba czy minizoo  - ale oczywiście na wszystko nie starczyłoby nam czasu. 
Pierwszy obiekt, który rzuca się w oczy zaraz po wejściu to unikalna Statua Świętowida Kaszubskiego. Statua ma kształt odwróconego drzewa, jest to symbol ważnej roli jaką w życiu Kaszuba spełnia las i drewno. Dla nas był to punkt zborny, tam się umówiliśmy żeby się znaleźć jak się wszyscy rozlezą. 
Kaszubska Deska to symbol ciężkiej pracy Kaszubów. Jest to również wyjątkowy okaz podstawowego od wieków budulca. Dzięki ciężkiej pracy wielu ludzi, m.in. strażaków, policjantów, leśników i kolejarzy, udało się uzyskać zdumiewający wynik: 46,53 metra! Jest to Światowy Rekord Guinnessa.Kontynuacją rekordowego dzieła wiszącego na ścianie jest długi stół wykonany z kromy drzewa powstałego podczas cięcia deski. Nazwany został Stołem Noblisty – na pamiątkę Pokojowej Nagrody Nobla dla Lecha Wałęsy. Stół ma 35 m długości - jest wykonany z jednego kawałka drewna! Zasiada przy nim jednorazowo 230 osób, ma 7 kubików drewna i waży około 6 ton. Nie byliśmy aż tak liczną grupą, ale mimo to zasiedliśmy przy tym stole na chwilę, żeby liząć trochę języka kaszubskiego na przykładzie „Kaszubskich nut”. Przewodnik nas zaskoczył, bo nie dość, że ciekawie opowiadał, to jeszcze odśpiewał Kaszëbsczé nótë
Naprawdę byliśmy pod wrażeniem! Nie tylko języka, ale i głosu i muzykalności.

To je krótczé, to je dłudżé, to kaszëbskô stolëca.
To są basë, to są skrzëpczi, to òznôczô Kaszëbã.
Òznôczô Kaszëbã, basë, skrzëpczi, krótczé, dłudżé, to kaszëbskô stolëca.

To je ridel, to je tëcz, to są chòjnë, widłë gnojné.
Chòjnë, widłë gnojné, ridel, tëcz, òznôczô Kaszëbã, basë, skrzëpczi, krótczé, dłudżé, to kaszëbskô stolëca.

To je prosté, to je krzëwé, to je sledné kòło wòzné.
Slédné kòło wòzné, prosté, krzëwé, chòjnë, widłë gnojné, ridel, tëcz, òznôczô Kaszëbã...

To są hôczi, to są ptôczi, to są prësczé półtrojôczi.
Hôk, ptôk, półtrojôk, slédné kòło wòzné, prosté, krzëwé, ...

To je klëka, to je wół, to je całé a to pół.
Klëka, wół, całé, pół, hôk, ptôk, półtrojôk, ...

To je môłé, to je wiôldżé, to są jinstruméńta wszelczé.
A na deser Pan Przewdonik profesjonalnie wykonujący Kaszëbsczé nótë
Potem obejrzeliśmy Dom Sybiraka, czyli drewniany dom przywieziony spod Irkucka i na nowo złożony w Szymbarku. Został rozebrany w taki sposób, by nie uszkodzić i nie zgubić najmniejszych nawet detali. Mimo przeszkód, został przewieziony do Szymbarka, gdzie został ponownie złożony. Słowa nie są w stanie wyrazić atmosfery tego domu, każdy powinien go zobaczyć na własne oczy i pochylić się w zdumieniu nad ciężkim losem naszych rodaków, zesłańców na Syberię.
Kolejny był Dom z Adampola (Turcja). Jest to dar od Polaków – potomków polskich osadników wojskowych, uczestników Powstania Listopadowego, Wojny Krymskiej oraz Powstania Styczniowego. Osada, z której dom został przywieziony do Centrum powstała w 1842 roku. Nazwano ją "Adampol" na cześć swego założyciela księcia Adama Czartoryskiego.
Zeszliśmy też do bunkra, który jest rekonstrukcją jednego z bunkrów należących w czasie okupacji do TOW Gryf Pomorski. Udało się tam zebrać wiele oryginalnych elementów wyposażenia, jak i osobistych pamiątek, przechowywanych pieczołowicie przez Gryfowców. W bunkrze przeżywamy "prawdziwy" nalot, dzięki specjalnym efektom akustycznym.
Najwięcej pozytywnych emocji wywołał krzywy domek. Symbol obalenia komunizmu - dom postawiony na głowie. Ta budowla w zamyśle ma być alegorią współczesnego świata, w którym tradycja i system wartości zostały postawione na głowie – tyle można przeczytać w przewodniku, hmm… nie znałam tej interpretacji. No, ale rzeczywiście zwariować można! A już na pewno zwariuje wasz błędnik jak tam wejdziecie! Ale wrażenia ciekawe, trzeba było spróbować. Przed domkiem jeszcze focia grupowa i idziemy dalej oglądać. 
Weszliśmy też do kościółka pod wezwaniem św. Rafala Kalinowskiego, jest wyjątkowym, duchowym miejscem w Centrum. 17 września 2004 r., podczas Światowego Zjazdu Sybiraków, został konsekrowany przez śp. biskupa pelplińskiego - ks. Prof. Dra Hab. Jana Bernarda Szlagę. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę na krótką modlitwę za zmarłych rodaków oraz, żeby obejrzeć pamiątki zgromadzone w kościele. 
Zobaczyliśmy też Stolëmòwi Klawér" - największy koncertujący fortepian świata. Instrument mierzy 6.04m długości, 2.52m szerokości, 1.87m wysokości i waży 1.8 ton, został wykonany metodą tradycyjną, zgodnie ze sztuką budowy organów wzorowanych na najstarszych organach w Polsce, znajdujących się w Kamieniu Pomorskim. Wrażenie robił ogromne! :)
W czasie zwiedzania zrobiliśmy sobie przerwę na obiad. Z wielu miejsc gastronomicznych, które znajdują się na terenie obiektu my wybraliśmy Chatę Kaszubską, gdzie poszliśmy na naleśniki i pierogi. Chata została przeniesiona z Wilanowa, znajdującego się w gminie Przodkowo w powiecie kartuskim, ma ona ok. 250 lat i symbolizuje materialny pomnik trudu naszych rodaków. Chata wyraża wieloaspektowe piękno kaszubszczyzny, przybliża codzienne życie naszych przodków, wiejskie gospodarstwo kaszubskie. Na nas jednak największe wrażenie zrobił chyba kelner. :) Hmmm, jakby go opisać… wygadany chłopak, mistrz ciętej riposty, z którym – nie wiadomo co lepiej – wdawać się w dyskusję, czy bezpieczniej nie. 
Na koniec jeszcze Trzypoziomowy Browar Kaszubska Korona – to wyjątkowe miejsce prowadzone z pomysłem i pasją. Na górnym i środkowym poziomie umieszczona jest restauracja oraz bar, natomiast dolny poziom zajmuje warzelnia, która stanowi serce browaru. Piwa marki Kaszubska Korona są oparte na tradycyjnych Kaszubskich recepturach. Na miejscu warzonych jest kilka gatunków, do ich produkcji używa się najszlachetniejszych składników - słodu, chmielu i drożdży, dostarczanych przez mistrzów branży piwowarskiej w Europie. Wszystkie piwa są niepasteryzowane i niefiltrowane, a ich wytrawny smak zadowoli każdego prawdziwego piwosza. No niestety na miejscu nie mogliśmy spróbować (bo zaraz ruszamy na moto), ale na wynos i owszem. 
Trochę nam zeszło i z powrotem w Ostrzycach byliśmy ok. 18:00. Kilka kilometrów pękło (ile). Dzisiejsza kolacja połączona jest z dancingiem, przy muzyce DJa. Ale najpierw odbyła się część oficjalna – podziękowania za gościnność dla właściciela pensjonatu, wręczenie nagrody dla Szubiego (za wytrwałość w pisaniu relacji) oraz podziękowania dla nas, skromnych organizatorów. Kochani bardzo nas zaskoczyliście prezentem – koszulki z naszymi imionami, naszym kompasem, motocyklem i symbolami zlotu. Bardzo Wam dziękujemy! :)
Ale niestety, wszystko co dobre szybko się kończy, więc niedziela nadeszła zbyt szybko. Zaraz po śniadaniu ci, którzy mieli najdalej musieli wyjeżdżać. Pogoda bardzo dopisała, piękne słońce cały weekend i na drogę też. Nawet Chorwat pytał, czy za pogodę coś dopłacić trzeba :) spoko, dorzuciliśmy w pakiecie. Jeszcze tylko jakaś kawka na słoneczku, obiad w smażalni nazwa (pyszny szczupak!) i w drogę. Ostatni Mototuryści odjechali około 15:00, a my po 16:00. 
Jeszcze raz Wam dziękujemy za to spotkanie :) do zobaczenia za rok!? :)
Cecylia i Jacek

Prawie cała grupa na zdjęciu pamiątkowym :)